LOGO 24.04.2015, Mozil o Zabłockim
MIESIĘCZNIK „LOGO”, 24.04.2015
Czesław Mozil w rozmowie z Piotrem Hykawy-Zabłockim, Mikołajem Kirschke
Wróćmy do płyty „Księga emigrantów. Tom I”. Wielką jej siłą są znakomite teksty Michała Zabłockiego…
– Michał jest geniuszem. Współpracowaliśmy ze sobą już wcześniej. A te historie z płyty są mieszanką tego, co Michał wygrzebie sam i co ja podrzucę. On ma siostry na emigracji w Stanach, więc też czuje temat. Jedna zresztą się bardzo obraziła na te teksty.
Piosenkę „Biały murzyn” przyniósł Michał, a ja się nią zachwyciłem. „Do kościoła” powstało tak, że ja opowiedziałem o sytuacji, którą przeżyłem w kościele, a on to zamienił na tekst. Tak samo „Z dala od rodaków”.
Emigracja twoich rodziców jest podobna do tej dzisiejszej?
– Moi rodzicie mieli inne powody. Wyjechali w 1985 r. Gdyby wiedzieli, że Polska będzie w takiej sytuacji w 1989 r., toby nie wyemigrowali. Moja mama żałowała wyjazdu. Ale wiele rzeczy jest podobnych.
Niektórzy mówią: „Co ty, kurwa, wiesz o emigracji. Miałeś sześć lat, jak wyjechałeś”. A ja odpowiadam: „Jak słyszałem, że ojciec płacze, bo nie może pojechać na Ukrainę na pogrzeb mamy, to chyba coś wiem?”. I wtedy rozumieją. Oni mają takie same sytuacje – też nie mogli przyjechać na pogrzeb mamy, bo to był pierwszy tydzień w nowej pracy i szef Anglik by się nie zgodził. A mój ojciec nie mógł wrócić, bo mogliby mu paszport odebrać. Więc powody inne, ale doświadczenie podobne. I zaczyna się inna rozmowa.
Gdy byliśmy na koncercie, to te teksty wydawały się bardzo osobiste, bardzo twoje. Gdy zobaczyliśmy, że nie jesteś ich autorem, byliśmy zdziwieni…
– Czasami Michał przynosi, czasami dyskutujemy. Michał jest idealny, bo jest jak psycholog, któremu można się zwierzyć. W przyszłości, mam taki pomysł, chciałbym położyć się na kanapie i opowiedzieć o tych różnych dziewczynach, z którymi się spotykałem. I chciałbym napisać listy do dzieci, których nie ma, ale które mógłbym z nimi mieć. I w każdym liście opisywać temu wyimaginowanemu dziecku jego mamę.