Natężenie świadomości
Temat na życie
Lampa się chwieje.
Ale to nie jest temat na życie.
Cień się układa na ścianie.
Ale to nie jest temat
ani na nieśmiertelność,
ani na wieczność.
To są tematy tylko na tę krótką chwilę.
Ale za to jakie proste w użyciu:
nie trzeba poruszać nieba.
Wystarczy odpowiednio popchnąć lampę.
Już nie potrafię…
Już nie potrafię się wkłamywać w pejzaż,
nastrój liryczny,
albo w atmosferę.
Już nie potrafię wyszukiwać sensów
z okiem lunety
wbitym w puste niebo.
Już nie potrafię naiwnie jak ważka
lecieć łagodnie
nad krajobrazami.
Potrafię tylko zarabiać pieniądze;
odbijać kapsle; spijać piwo nudy.
***
Z językiem za pan,
czy za brat?
Za gość,
czy za W. K. Mość?
Z językiem za coś,
czy za udawanie, że niby nic?
***
Czy zdanie okrągłe wypowiesz,
czy księgę mądrą napiszesz,
będziesz zawsze mieć w głowie
tę samą pustkę i ciszę.
Słowo, to zimny powiew
nagłego wiatru w przestworze,
może orzeźwi cię, ale
donikąd dojść nie pomoże.
Zaufaj tylko warg splotom,
bełkotom niezrozumiałym.
Gestom w próżni zawisłym,
niedoskonałym.
***
A więc jednak: nie dzieje się nic!
Zwieść cię może ciągnący ulicami tłum,
wódka w parku wypita, albo zachód słońca,
ale wiedz i pamiętaj: nie dzieje się nic
i nie stanie się nic aż do końca.
***
Natężenie świadomości
w zmianie swej osobowości.
Od młodości do starości
coraz łatwiej,
coraz prościej.
Naprężenie chceń wzmożonych
i nieumień poronionych.
Rozrywanie własnej jaźni
realizmem wyobraźni.
Z kogoś całkiem przeinnego –
w kogoś całkiem przeinnego.
Z wychowania –
w zachowanie.
Z wyuczenia –
w wydumanie.
Natężenie świadomości
w zmianie swej osobowości.
Nowy Jork
Byłem w Nowym Jorku.
Tak, byłem w Nowym Jorku.
To naprawdę wielkie przeżycie.
Po prostu polecieć
i być w Nowym Jorku.
Po prostu polecieć i być.
Więc byłem w Nowym Jorku.
Siedziałem w Nowym Jorku.
Taki jak jestem, to byłem i siedziałem.
A potem się zmęczyłem
i stałem w Nowym Jorku.
Stałem w Nowym Jorku i widziałem.
Mówili mi: pojedź.
Pojedź i zobacz.
Musisz tam pojechać i zobaczyć.
Mówili mi: pojedź,
tym bardziej, że możesz.
To musi być wspaniałe: Nowy Jork!
Więc dobrze, powiedziałem.
Pojadę i zobaczę.
I opowiem wam jak było w Nowym Jorku.
I byłem, pojechałem.
I byłem i widziałem.
I siedziałem i stałem w Nowym Jorku.
A teraz mówię: Nie wiem.
Nie powiem wam, bo nie wiem.
Nie powiem wam jak było w Nowym Jorku.
Lecz mówię wam: pojedźcie,
postójcie i posiedźcie,
bo nie warto nie być w Nowym Jorku.
Teraz już nie.
Kiedyś musiałem być zakochany,
by pisać wiersze.
Teraz już nie.
Kiedyś strofy musiały być równe
i się rymować.
Teraz już nie.
Kiedyś musiałem się zastanawiać
i męczyć.
Teraz już nie.
A mimo to jestem zadowolony:
teraz już nikt nie będzie czytać moich wierszy.