Wywiad dla Miesięcznika Kraków
MICHAŁ ZABŁOCKI – KONTRABANDA – Wywiad dla miesięcznika Kraków przeprowadziła Elżbieta Wojnarowska
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Co z tą kontrabandą ? Co takiego przemycasz w swoich wierszach?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Z kontrabandą? Dlaczego?
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Michał Zabłocki – przemytnik słowa, a właściwie sensu… w każdym zdaniu, dwuwierszu… takie szepty słychać w Krakowie. Zgadzasz się z tym?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Uff. Ulżyło mi. To raczej pochlebne zdanie, że w Krakowie słychać o mnie szepty. Przyzwyczaiłem się do tego, że lepiej o Zabłockim nie mówić. Chyba wystarczająco dużo sam mówię. Prawdopodobnie o wiele za dużo.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Sensybilizuje. Tak mówią o Tobie, jest w tym nuta zazdrości i jednocześnie podziwu. Kim naprawdę jest Michał Zabłocki ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: No cóż. Jak każdy artysta. Kabotynem. Głupkiem, który się mizdrzy, żeby inni mieli uciechę. Na szczęście nie muszę zbyt często publicznie odgrywać ról, stawać codziennie na scenie. Aktorzy, piosenkarze – ci mają przechlapane.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Nie nazywasz siebie poetą, unikasz uogólnień w stosunku do siebie i swojej twórczości. Nie jesteś zbyt ostrożny ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Ja i ostrożność? Zrobiłem już zbyt wiele dziwnych rzeczy, żeby było jasne, że ostrożność, to ostatnia rzecz, o jaką można by mnie posądzić. Znam inne słowa, które lepiej się nadają do opisu mojej „osobistości”. Na przykład: „naiwny”, „samobójca”, „autokompromitator”.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Jest takie słowo?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Nie ma. To znaczy już jest.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Przyjechałeś do Krakowa z…
MICHAŁ ZABŁOCKI: równiny mazowieckiej.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: I zostałeś. Dlaczego ? Czego brakowało Ci w Warszawie ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Aury. Ludzi. Odpowiedniego towarzystwa. Niekoniecznie tego z dużej litery. W Warszawie jest odrobinę większa nerwica. I ja jej ulegałem. Tu jest troszkę spokojniej. Oczywiście nie wszędzie. Czasami wydaje mi się, że żeby zacząć tworzyć naprawdę, powinienem poszukać jeszcze spokojniejszych rejonów. Ale oprócz tego chodziło o kilka osób. Dosłownie kilka.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Tam uczyłeś się, dorastałeś, to były dobre lata ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Nie wiem. Nie wszystkie. Moje życie w ogóle było bardzo skomplikowane. Dużo się działo. Ale i były okresy straszliwej stagnacji. Warszawa kojarzy mi się zarówno z sielskością domu rodzinnego, jak i ze straszliwą samotnością.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Opowiedz o rodzinie. Co wynosi się z takiego domu jak Twój ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Ostatnio dużo o tym myślę, bo wielokrotnie nie udało mi się pójść pod tym względem w ślady rodziców. Gdzie tkwi tak zwany sęk? Wydaje mi się, że znam odpowiedź, ale ona jest zbyt skomplikowana, żeby o niej tutaj mówić. Za to mogę powiedzieć, że przy okazji tych refleksji zacząłem bardzo ostro dostrzegać wartości, które niósł dom. Przede wszystkim oboje rodzice zawsze byli bardzo za mną. Ogromnie mi kibicowali. Czasami musiałem ich nawet hamować. Nie było zwątpień, wahań. Poza tym oboje są bardzo mocnymi osobowościami. I to nauczyło mnie stanowczości. Żeby obronić swoją wizję wydarzeń, musiałem bardzo dobrze wiedzieć, czego chcę. Czasami nawet ostro o nią walczyć.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Jak długo dorasta się do pisania rzeczy ważnych ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Ja zdecydowanie jeszcze do tego nie dorosłem. Wciąż zdaje mi się, że prawdziwe pisanie dopiero przede mną.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Zaczynałeś od kłucia ironią, od rzeczy pozornie zabawnych. Mówię o wierszach chodnikowych, wierszach na murach, czy pisanych na zamówienie. Jak na to wpadłeś ? I o co Ci chodziło ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Szlag mnie trafia, jak widzę, że nikt nic nie może zrobić z tą książką. Że wciąż w skali nie tylko polskiej, ale i światowej książka została ubóstwiona przez wszystkich: poetów, krytyków, historyków literatury. Mam to w nosie. Książka jest martwa. Wiersz w książce jest zasuszonym liściem. OK., niech będzie i tam, ale ten liść gdzieś musi się rodzić, dojrzewać, rosnąć. A nie od razu – pac i do klasera, przebić igłą i prosto do wieczności. To jest wszystko ściema i nieprawda. To nie jest metoda. Wolę świecić wiersze na mury, drukować na chodnikach, gadać do ludzi, pisać na zamówienie, piosenki robić.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Przyniosło Ci to natychmiastową i jednocześnie niesłychaną popularność. Przyjechałeś do Krakowa i Twoje nazwisko niemal od razu stało się znane. Zaszokowałeś niekonwencjonalnością. Nie obawiałeś się opinii, że za wszelką cenę szukasz rozgłosu, nie mając przy tym zbyt wiele do powiedzenia ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Obawiałem się. Pewnie, że się obawiałem. Więcej, byłem prawie pewien, że mnie zadziobią. Zbyt wielu osobom to nie pasowało. I dalej nie pasuje. Bo to nie jest miłe, jak ktoś nagle wywraca wszystko i mówi: do d… z tym. A tutaj już całe życie, albo chociaż pół, zeszło i jakoś żeśmy się przyzwyczaili, okopali.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Swoją twórczością udowodniłeś, że jesteś kimś więcej niż rozrywkowym tekściarzem. Myślę tu o musicalach, ale jesteś też autorem świetnych tekstów piosenek śpiewanych przez znakomitych wykonawców, takich jak Grzegorz Turnau, Czesław Mozil, Agnieszka Chrzanowska czy Anna Szałapak. Mimo to rzadko kto kojarzy Twoje nazwisko z tymi przebojami. Nie boli Cię to ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Nie boli. Jestem artystą drugiego planu. Taki los. To nie jest zły los. Coś za coś. Uważam, że poeta powinien być całkiem nierozpoznawalny. Wtedy jest zawsze anonimowy i incognito i czuje się pewnie: jak nikt, czyli zgodnie z prawdą. Niestety czasem trzeba się pokazać, żeby otworzyć jakąś furtkę. Ułatwić coś sobie lub innym.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Jesteś reżyserem, kręcisz nagradzane teledyski, i wciąż pozostajesz w cieniu własnej, wcześniejszej twórczości, wciąż kojarzysz się z ironicznym dystansem do świata wierszy chodnikowych czy na murach. Jak sądzisz uda Ci się przełamać własny sukces ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Nie wydaje mi się, żebym kiedyś miał sukcesy, a teraz od dawna nic i nic, i muszę się zmagać, doskakiwać. Czesław nagrał płytę „Debiut” 2 lata temu. To nie było dawno temu. A od czasu wczesnego Turnaua, to największy mój sukces. Może nawet większy niż z Grzegorzem, bo ta płyta jest w całości z moimi tekstami, i to w dodatku bardzo eksperymentalnymi. W moim życiu artystycznym dzieje się tyle, że nie obawiam się zastoju.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Zrobiłeś ważny krok. Wydałeś właśnie tom wierszy pt. „blogostan_01”. I cóż za niespodzianka. Oto zupełnie inna twarz Michała Zabłockiego. I oto kontrabanda właśnie. W najlepszym tego słowa znaczeniu. Michał Zabłocki ironista został tu zdegradowany przez Michała Zabłockiego, czułego romantyka, i jednocześnie uważnego, racjonalnego obserwatora. Pokazałeś świadomie zrozumienie dla wszystkich ludzkich ułomności i niemożności, w każdej chwili poszukujesz sensu, znaczeń i odnajdujesz je jako ciepło. Tę czułość do świata przemycasz w każdym wierszu. Od kiedy tak kochasz świat i ludzi, a może tylko marzysz o takiej wzajemnej miłości?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Świat i ludzi staram się kochać od 4-5 lat. Chociaż przymierzałem się do tego od ponad 11. Ale to jest bardzo trudne zadanie, bo ludzie robią bardzo wiele, żeby ich nie kochać. Trzeba się tego uczyć. I mieć solidne oparcie. Więcej o miłości do ludzie nie będzie.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Mówią o Tobie, z nieco lekceważącym podtekstem – tekściarz. Stąd po lekturze Twoich wierszy takie zaskoczenie. Bo jest to poezja, która jest do szpiku kości właśnie poezją. Długo powstawał ten tomik?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Te wiersze powstawały w latach 2007-2008. Publikowałem je najpierw na blogu „Przerzutka na wiersz”. Dość banalnie. Teraz wszyscy tak robią. Ale tam, w Internecie, przygoda była duża. I dużo czytelników. A teraz – kolejny dowód. Książka wyszła, ale nikt nie wie, gdzie jej szukać, chociaż podobno jest we wszystkich hurtowniach. Tragedia. Ja nie twierdzę, że ona jest na tyle wspaniała, że powinna być wszędzie. Może właśnie jest dobrze, że jej nie ma. To jest dowód, że powinienem koncentrować się na innych środkach przekazu. Nie mam o to nikogo żalu. To są mechanizmy. To jest zagadkowa droga.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Jesteś znany z niekonwencjonalnych sposobów wypowiedzi, myślę tu głównie o żywym wierszu w internetowej multipoezji. Co stało się takiego, że zapragnąłeś klasycznej formy dla wyrażenia myśli ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Właśnie wcale jej nie pragnąłem, to moja szefowa ze Studium Literacko-Artystycznego, profesor Gabriela Matuszek zaproponowała mi wydanie tych wierszy, czytając od czasu do czasu bloga. Zgodziłem się, ale pod warunkiem, że to będzie jej wybór. I tak się stało. Chwała jej za to, bo roboty było dużo.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Uważają Cię za człowieka sukcesu. Jak osiąga się sukces ? Czy trzeba coś poświęcić ? A może dużo poświęcić ? Czy gdybyś mógł cofnąć czas, poszedłbyś tą samą drogą ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Dla mnie sukces, to żywy kontakt z czytelnikiem-słuchaczem-odbiorcą. Świadomość, że coś, co robię, jest dla kogoś przydatne. Zaspokaja jakieś potrzeby. Może kształci. Może rozwija. Może uwrażliwia. Czasem pomaga na zakrętach. Fajnie, że mogę z tego żyć. Inaczej byłoby znacznie trudniej.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Co chciałbyś zmienić w sobie, a co w innych?
MICHAŁ ZABŁOCKI: W sobie wiele, w innych nic. Inżynieria społeczna mnie nie bawi. Czasem tylko widzę, jak ludzie się męczą i nie wiedzą dlaczego. I mi ich żal. Ale czy można kogokolwiek czegokolwiek nauczyć? Można tylko pokazać siebie. Swoje wybory. Obnażyć je bardziej, jeszcze bardziej. I wtedy jest – powiedzmy – przykład. Nie zawsze niestety budujący.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Co lubisz w dzisiejszych czasach, a czego nigdy nie zaakceptujesz ? Mimo afirmacji, którą odczuwa się w Twoich wierszach, pozostałeś przecież sceptyczny ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Intensyfikuje się komunikacja społeczna. To jest fascynujące zjawisko. Bardzo pożądane. Ale równolegle trzeba umieć być samemu. Szukać ciszy absolutnej. Bezszmerowej niemal. I dokonywać selekcji. Szum zabija.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Jest coś co chciałbyś przeżyć raz jeszcze ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Wiele rzeczy. O prywatnych nie będę tu mówił. A zawodowo chciałbym jeszcze raz, a jak się uda to i wiele razy, być zaskakiwany powodzeniem artystów, dla których tworzę. Wspólne przeżywanie sukcesów to piękne chwile.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Jak zachęciłbyś czytelników aby sięgnęli po Twój tomik ?
MICHAŁ ZABŁOCKI: Nie znajdziecie tego tomiku, chyba że się bardzo postaracie. Nie zrozumiecie go, chyba że mówicie przypadkiem po polsku, a nie jak większość ludzi na ulicach Krakowa – po angielsku. Nie spodoba się wam, chyba że prostota (a nawet pewna asceza) wam nie przeszkadzają.
ELŻBIETA WOJNAROWSKA: Bardzo dziękuję za rozmowę.